niedziela, 3 czerwca 2012

Po przerwie...

Minęło dużo czasu, a ja nic nie pisałam. Wszystko stanęło na głowie - chrzciny, rodzinne uroczystości jak komunie, wrócilam do pracy... O czym pisałam ostatnio? O blaszaku? To jak wieki temu. ;-)  Później z budową zaczęły się komplikacje i perturbacje. Okazało się, że ekipa budowlana nie przyjdzie w umówionym terminie. Tak naprawdę, to takie było ryzyko, szczególnie, że ekipę wzięliśmy polecaną, "znajomą", z dość ogólnie i elastycznie spisaną umową. Cóż, chcemy budować już, więc pozostało rzeczy ogólne dookreślić i wierzyć, że prace skończą w wyznaczonym terminie i nie wydłuży się on znacząco w stosunku do pierwotnie zakładanego . I tego się trzymajmy.

W połowie kwietnia geodeta wytyczył umiejscowienie budynku na działce. I przez długi czas wyglądało to tak:



Więc tak to sobie wyglądało, a w międzyczasie my załatwialiśmy to co było jeszcze do załatwienia: odebraliśmy projekty przyłączy, zleciliśmy wykonanie tymczasowego przyłącza prądowego (założenie skrzynki z tablicą, licznika), zaczęliśmy rozglądać się za materiałami potrzebnymi do pierwszego etapu: stal, beton, bloczki betonowe (ściany fundamentowe będą murowane z bloczków). Trzeba było znaleźć jeszcze sprytnego koparkowego, który sprawnie i dobrze zrobi wykopy. Udało się. 
26 maja br. o świcie rozpoczęły się prace, pojawił się kierownik budowy, ów koparkowy, oraz nasza ekipa. Kopanie szło sprawnie - człowiek z ekipy pokazywał koparkowemu co i jak, a ten w dobrym tempie    machał łyżką, a ziemię odwoził kawałek dalej. Reszta ekipy przygotowała do południa zbrojenie na ławy.
Miły Pan koparkowy przesadził nam jeszcze z wjazdu rosnącą jarzębinę - na zdjęciu powyżej widoczną przy płocie po lewej stronie. Teraz rośnie bardziej z tyłu i po prawej, po tygodniu nie zwiędła, są szanse, że się przyjmie :-)

Kopanie w trakcie wyglądało tak:









A późnym popołudniem wyglądało to tak:



W minionym tygodniu opisując to w dużym skrócie, ekipa wyrównała podłoże, wylała na dno chudziak, ubiła go, założyła szalunki i zalała ławy. Skrót wynika też z tego, że gorących wrażeń u mnie brak. W zeszłym tygodniu musiałam służbowo wyjechać nad morze ;)
Jak będę miała zgrane zdjęcia z zalewania, które zrobili inni, dorzucę.

W tym momencie wygląda to tak:



To niebieskie to wąż do wody, który został ułożony ok pół metra pod ławą fundamentową.


Ta "wypukłość" na pierwszym planie, to będzie moja kuchnia ;-)




Zalane ławy, które schną.

[update] Dorzucam zdjęcia zrobione normalnym aparatem: chudziak, szalowanie, zalewanie ... 




  











I tak... Czekamy, aż ławy wyschną. Może w tym tygodniu, może uda zacząć się murować ściany fundamentowe?
Jak pisałam wyżej, pierwsza zmiana w stosunku do projektu to sposób wykonania tych ścian. Będą z bloczków betonowych, a na górze ma być zalany wieniec. Kierownik budowy i projektant zaakceptowali tę zmianę, a ja jestem ciekawa, czy ktoś jeszcze tak to będzie robił...

Myślę, że teraz będę wrzucać zdjęcia na bieżąco, na budowę będę też wybierać się z trochę lepszym sprzętem niż wysłużony telefon ;-)

Obecnie mąż czyta o hydroizolacjach. Co zastosować? Czy to co w projekcie, czy może coś innego?

Fajnie by było, gdyby trafił tutaj jakiś daturkowicz i zostawił jakiś komentarz...
Na razie tyle. 

Z postanowieniem, że będę pisać częściej,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz